Tegoroczne święto naszej Gminy, czyli Dni Baranowa (14-15 czerwca), stało pod znakiem piekielnego upału i …polskiego rapu. Sobotni magiczny wieczór fani Grubsona zakończyli tuż nad ranem, mimo ostrzeżeń ich idola, iż „Nie jestem p…. robotem tylko człowiekiem z krwi i kości”. Niedziela upłynęła nieco spokojniej, ale i tu nie zabrakło niespodzianek i zaskoczeń.
Z Grubsonem …„Na szczycie”
Gdy kilka lat temu zapadła decyzja o przeniesieniu naszego festynu na zaplecze Baranowa, nie brakowało ostrzeżeń i słów krytycznych. Wydawało się, bowiem, że Dni Baranowa na dobre zakorzeniły się na rynku i żadna siła nie zdoła ich stąd wyrwać. Wytrwale jednak inwestowaliśmy w infrastrukturę, by „tereny leśne na Muratorze” mogły sprostać każdej artystycznej nawałnicy. Prawdziwy sprawdzian przyszedł w tym roku. Takich tłumów nie powstydziłyby się znacznie większe miejsca niż malutki Baranów. Sobotę oddaliśmy raperom. I to był strzał w przysłowiową dziesiątkę. Widzieliśmy mnóstwo aut z miejsc bardzo odległych, a wszyscy ściągnęli tu na Tymka, Blachę 2115. I przede wszystkim na Grubsona. Tego koncertu fani rapera z Rybnika z pewnością nie zapomną. Nocny apel, żywcem wyjęty z jego ponadczasowego hitu, wybrzmiał niczym memento. „Jestem tego pewny, w głębi duszy o tym wiem,/Że gdzieś na szczycie góry, wszyscy razem spotkamy się/Mimo świata który, kocha i rani nas dzień w dzień,/Gdzieś na szczycie góry, wszyscy razem spotkamy się”.
Podniebne atrakcje
Naszą relację należy koniecznie uzupełnić o zaplecze artystycznych szaleństw. Znawcy malarstwa mówiliby pewnie o jakiejś Veducie, co oznacza panoramę, która często zawiera sztafaż, czyli małe postacie ludzkie, które dodają skali i ożywiają scenę. Tych, jak już zaznaczyliśmy, było w tym roku niczym mrówek w muratorskim lesie. Młodsi kołysali się na podniebnych karuzelach, starsi raczyli się smakowitościami serwowanymi w niezliczonych straganach, barach i jadłodajniach. Wszystko spowijał nieznośny pył, unoszący się znad świeżo pobudowanej przez Gminę drogi. W sukurs jednak umordowanym festynowiczom od czasu do czasu ruszali nasi dzielni strażacy, polewając wszystko i wszystkich. A na dokładkę nasi druhowie wpadli na pomysł, by najodważniejszym zaprezentować panoramę Dni Baranowa z wysokości …40-metrowej drabiny. Z propozycji od razu skorzystali nasi goście z zaprzyjaźnionej gminy Ihlow. Dodajmy od razu, iż jednak nie wszyscy i na szczęście - bez dodatkowych komplikacji.
Stare dobre „Łzy”
Artystyczną niedzielę rozpoczęła sekwencja discopolowa. Zmęczoną publiczność próbowały poderwać do tańca grupy AGBE i TOPKY. Później zapoznaliśmy się z prezentacją rodzimych talentów. Usłyszeliśmy więc mroczeńskie „Nadzieje”, czyli dziecięcy chór z Mroczenia, pod batutą Andrzeja Ciurysa”. Swój niezaprzeczalny talent po raz wtóry ujawniła Oliwia Kremska. Na koniec tej część byliśmy świadkami debiutu grupy rockowej pod odważną nazwą „Virteon”, co oznacza ni mniej ni więcej …mistrzowie. Przed młodymi, odważnymi muzykami z Baranowa i okolic świat stoi otworem.
Tak pewnie było 30 lat temu, gdy w malutkim śląskim miasteczku, o wdzięcznej nazwie Pszów, debiutowały „Łzy”. Swój zbliżający się jubileusz (2026) „Łzy” świętowały w Baranowie. Fantastyczny koncert wybrzmiał pod baranowskim niebem w niezapomniany sposób. (ems)