ORZEŁ WYGRAŁ… PRZEGRANY MECZ

24-09-2018 12:31

 Orzeł Mroczeń wysłał swoim kibicom jasny komunikat w stylu Alexa Fergussona. „Jeśli nie wspomagasz nas w trudnych chwilach, nie masz prawa cieszyć się z nami w chwili triumfu”. Gdy w sobotnim meczu z imiennikiem z Koźmina mroczenianie na dwie minuty przed ostatnim gwizdkiem przegrywali 2:3, na trybunach zostali już tylko najwierniejsi fani. Reszta, zdegustowana wynikiem, poszła szukać innych rozrywek. Natomiast waleczni piłkarze Marka Wojtasiaka pokazali im swoisty gest Kozakiewicza wbijając rywalowi dwa gole i tym samym wygrywając przegrany mecz.

Przed sobotnim starciem w VIII kolejce Ligi Międzyokręgowej Orzeł Mroczeń zajmował drugie miejsce, natomiast przeciwnik też drugie, ... z tym że od końca. Biały Orzeł z Koźmina Wielkopolskiego nie zachwyca w tym sezonie. Spadkowicz z IV ligi nadal jest w fazie przebudowy. Doświadczeni gracze opuścili ten zespół na rzecz silniejszych klubów z regionu. Trzeba jednak przyznać, że praca wykonywana przez trenera Dariusza Maciejewskiego przynosi widoczne efekty. Oba zespoły chciały w pierwszych minutach przebadać się nawzajem i prowadziły poukładaną grę, ze szczelnie ustawioną obroną. Podopieczni Marka Wojtasiaka rozpoczęli mecz dosyć żwawo, jednak taką grę kibice oglądali tylko przez 15 minut, kiedy to Biały Orzeł wyszedł z kontrą i rozpracował mroczeńską defensywę, wprawiając w osłupienie miejscowych kibiców. Wybiła 15 minuta meczu, kiedy to Mikołaj Szulc otrzymał podanie z końcowej linii boiska i bez zastanowienia celnie uderzył w kierunku dalszego słupka bramki gospodarzy. Bramka ta dała pozytywnego kopa gościom z Koźmina, którzy chwilę później mogliby cieszyć się z kolejnego gola. Na uderzenie z 25 metrów zdecydował się środkowy pomocnik Białego Orła, a piłka odbiła się najpierw od poprzeczki, a później od rękawic Peksy, ale na szczęście dla gospodarzy jakimś cudem nie wpadła do bramki. Jednak co się odwlecze, to nie uciecze. Już w 26. minucie przedostatni zespół ligi prowadził z wiceliderem 2:0. Kolejny błąd defensywy Orła wykorzystał Mikołaj Szulc, który uciekł na prawym skrzydle obrońcom i płaskim strzałem, pomiędzy nogami „Garego” wyprowadził swój zespół na dwubramkowe prowadzenie. Zawodnicy Marka Wojtasiaka razili niedokładnością i brakiem pomysłu na grę. Nieliczne próby ze stałych fragmentów gry nie przynosiły efektu. Dopiero w 42. minucie w zamieszaniu pod bramką gości, najtrzeźwiej zachował się Jakub Kupczak i wlał w serca sympatyków Orła nadzieję na odwrócenie niekorzystnego wyniku. Po kilku nieefektywnych próbach miejscowych, sędzia Radosław Śniadecki zakończył pierwszą połowę. Drugie 45 minut lepiej rozpoczęli gospodarze. Starali się dokładniej rozprowadzać ataki i co chwila kotłowało się pod bramką Białego Orła. Po jednym z takich prób, bramkarz gości długo celebrował wybicie piłki z własnego pola karnego, ustawiając przy tym swoich kolegów w polu. Zapomniał jednak, że sam ma ograniczone pole manewru i próbując wybić futbolówkę, przeszedł linię pola karnego, co zauważył sędzia liniowy. Decyzja mogła być tylko jedna - rzut wolny z 16 metra od bramki gości. Była 66. minuta meczu kiedy to Rafał Janicki wyrównał potężnym strzałem w samo okienko. Mecz rozpoczął się na nowo. Wydawać by się mogło, że zawodnicy Marka Wojtasiaka teraz ruszą po zwycięstwo, ale nic z tych rzeczy. Zbyt łatwo oddali pole gry gościom i ciężko im było zbudować chociaż jedną dobrą akcję pod bramką przeciwnika. Mecz toczył się w środkowej strefie i był dość chaotyczny, przez ciągłe przerwy w grze, które były skutkiem fauli. Kibice zgromadzeni na stadionie w Mroczeniu zaczynali powoli zbierać się do wyjścia, ponieważ trudno było patrzeć na nieporadność naszych graczy, tym bardziej, że w 88. minucie spotkania Biały Orzeł ponownie wyszedł na prowadzenie. W zamieszaniu pod bramką Peksy, odnalazł się Tomasz Miedziński i wpakował piłkę do bramki Orła. Wszyscy piłkarze z Koźmina wpadli sobie w objęcia i pewnie nie przeczuwali, że cokolwiek złego może się jeszcze im w tym meczu przytrafić. Najprzytomniej w tym momencie zachował się trener Wojtasiak, który przesunął z obrony do ataku Jakuba Kupczaka, aby wspomógł graczy ofensywnych przy przebitkach w końcówce meczu. Na zamierzony efekt nie musiał długo czekać. Gdy sędzia główny zawodów doliczył dodatkowe 4 minuty, piłkę w pole karne posłał Dariusz Luźniak. Na 16 metrze najwyżej wyskoczył do niej wspomniany Kupczak i głową podał do wbiegającego za plecy obrońców Marcina Góreckego, który strzelił swojego szóstego gola w sezonie, dając przy tym punkt swojej ekipie. Gospodarze w przeciwieństwie do gości długo nie celebrowali zdobytej bramki i chwilę później zabrali się do poważnej roboty. W końcu rajdem w polu karnym popisał się niewidoczny tego dnia Kamil Jurasik, przytomnie wycofał piłkę na 8 metr do Janickiego, który bez namysłu uderzył na dalszy słupek bramki gości. Bramkarz był bezradny i musiał czwarty raz tego dnia wyciągać piłkę z siatki. Po bramce na 3:2 dla gości, praktycznie nikt nie wierzył w korzystny rezultat meczu, jednak nasi piłkarze udowodnili, że potrafią walczyć do końca. Zostawili na boisku sporo zdrowia, choć nie zachwycili, to odnieśli kolejne zwycięstwo - już szóste w sezonie. Dorzucając dwa remisy, Orzeł Mroczeń wraz z Victorią Ostrzeszów pozostają jedynymi zespołami w lidze bez porażki. Miejmy nadzieję, że piłkarze Marka Wojtasiaka utrzymają tą passę w kolejnym meczu. Zadanie to będzie arcytrudne, ponieważ ekipa Orła zmierzy się za tydzień w Słupcy z tamtejszym SKP. Zespół z Mroczenia wróci na stadion przy Gajowej 4 po dwóch latach nieobecności, kiedy to mierzył się z tym rywalem na boiskach czwartoligowych. Początek spotkania 29.09.2018 r. o godzinie 16:00.

 Klasa Międzyokręgowa. Orzeł Mroczeń - Biały Orzeł Koźmin Wlkp. 4:3 (1:2). 0:1 (15') Mikołaj Szulc, 0:2 (26') Mikołaj Szulc, 1:2 (42') Jakub Kupczak, 2:2 (66') Rafał Janicki - rzut wolny, 2:3 (88') Tomasz Miedziński, 3:3 (91') Marcin Górecki - as. Jakub Kupczak, 4:3 (94') Rafał Janicki - as. Kamil Jurasik. Skład Orła: Peksa - Luźniak, Moś, Kupczak, Parzybót - Bednarek, Janicki, Jurasik, Gajewski - Małolepszy, Górecki. Rezerwa: Froń, Grądowy M., Grądowy K. 

 

Czytany 3235 razy